Czuję się z tym wpisem jak
jakaś szafiarka, ale konwencja zobowiązuje, więc i o zakupach trzeba pisać.
Dzisiaj załatwiałem dwa w jednym - omijałem kolejkę w NFZ za Europejską Kartą
Ubezpieczenia Zdrowotnego i odwiedziłem bank plus parę sklepów. Wszystko dzięki
numerkom, które nie komplikują kolejki i dają rozeznanie, ile jeszcze zostaje
czasu. A ja czasu nie lubię marnować, więc na pierwszy ogień poszedł mój bank.
Nie spodziewałem się, że będą tak mili i uraczą mnie informacją, iż mogę sobie
wypłacać ISK we wszystkich możliwych bankomatach na Islandii bez żadnej
prowizji. Alior zapunktował, nie powiem. W międzyczasie minęło kilkanaście
numerków w kolejce, a jako, że ulica pełna sklepów, postanowiłem zapolować na
buty trekkingowe. Dwa złe trafienia, ale w końcu sklep sportowy z dobrym
asortymentem. Pan był ciekaw, dokąd te buty pojadą, więc powiedziałem. Potem
zasypał mnie szczegółami dotyczącymi meczu Islandii z Anglią, wykazał wielką
sympatię dla Gunnar(sonów), a ja z przyzwoitości potakiwałem i dawałem do zrozumienia,
że oglądałem mecz. Pan na fali porozumienia i dość znacznej kwoty za buty
zaproponował mi promocję elfa i mogłem sobie wybrać polar za cenę o 30% niższą
niż na metce. To jest zasadniczy plus niechodzenia po sklepach w galeriach,
gdzie nikt nie zaproponowałby czegoś takiego. Tymczasem minęło kolejnych
kilkanaście numerków i mogłem odebrać kartę w NFZ.
W związku z powyższym mam
wszystko, a nawet więcej, niż dziś planowałem zdobyć. Do tego zrobiło się
przyjemnie, jakieś 19 st. W tej temperaturze fajnie jest kupować czapkę i
patrzeć na reakcję sprzedawców oraz innych klientów. Do kompletu wziąłem lekką
smerfetkę na wypadek silnych wiatrów - odmłodzę się w niej o naście lat, co
tam! Teraz pozostaje ćwiczyć samodyscyplinę, ucząc się islandzkiego. Plus
kibicować islandzkim piłkarzom w meczu z Francuzami, z którymi na pewno nie
będą mieli lekko.