czwartek, 22 września 2016

Niedosyt

Od pewnego czasu spory szum medialny robi najnowsza narracja Huberta Klimki-Dobrzanieckiego "Zostawić Islandię". Na jej temat wypowiedziałem się w recenzji, którą można przeczytać TUTAJ, więc nie będę się powtarzał. Dodam jedynie, że zupełnie to do mnie nie przemówiło. A autor jest przecież utożsamiany z Islandią na geograficzno-literackiej mapie rozmyślań najnowszej książki samego Przemysława Czaplińskiego (który to jedynie w przypisie zaznacza, że analiza literatury kształtującej świadomość Północy obejdzie się jednak bez Islandii). Klimko-Dobrzaniecki to świetny gawędziarz i potrafi doskonale pisać. Tym bardziej mi żal, że nie opowiedział Islandii. Brakuje mi książek o wyspie. Właśnie opowiadających ją. Z empatią i wrażliwością, wyczuleniem na szczegóły. Z tego, co się orientuję, do publikacji książki o Islandii przymierza się Kuba Witek, który swego czasu przemierzył kraj na rowerze i na pewno poczuł - dosłownie i w przenośni - tę różnorodność, która czasem uwiera, a czasem po prostu czaruje. Nie wiem, czy to będzie dobre literacko, ale na pewno wartościowe. Brakuje mi literackiego ujęcia Islandii jako miejsca, w którym człowiek naprawdę coś przeżywa. Brakuje mi też reportaży o tym kraju, które na polskim rynku wydawniczym powinny się przecież pojawić, skoro wyspę zamieszkuje wielu zarobkujących tam Polaków. Wiem o kimś, kto książkę o Islandii ma chyba gotową, ale nie mogę się chwalić tą wieścią publicznie. Czekam na opowiadacza, który uwzględni specyfikę Islandii, wspomnianą jej różnorodność i fakt, że tworzy specyficzny mikroświat. Jest daleka od wszystkiego, do czego można byłoby ją porównać. Przyznam, że leciałem na wyspę z zamiarem napisania o niej czegoś więcej niż notki tutaj. Zebrałem za mało materiału, a gdybym miał pisać własną książkę, wystrzegałbym się jak ognia, żeby była to publikacja o mnie zamiast o wyspie. Nie wiem, czy sam dam radę i kiedykolwiek zrealizuję mój zamiar, ale póki co czekam - na autentyczną, przejmującą, pięknie subiektywną i wartościową literacko narrację o Islandii. A Wy, chcielibyście taką przeczytać?

piątek, 9 września 2016

Powrót

Każdy, kto był na Islandii i się w niej zakochał, wie doskonale, że tam się po prostu wraca. Nie ma innej możliwości. Nawet jak się zobaczy wszystko i zjedzie wyspę dookoła, i tak chce się tego wszystkiego zasmakować znowu, i znowu. A ja wrócę pod koniec kwietnia przyszłego roku. Niedawno Wizzair ogłosił, że startuje z lotami do Keflaviku z Katowic. Nie namyślałem się długo i zabukowałem bilet. Potrzebny mi taki azymut. Świadomość, że co by się nie działo na co dzień i jakkolwiek nie byłoby ciężko, Islandia czeka i niebawem wrócę. To jeszcze nadal będzie lot w dwie strony, ale rodzi się ta przyjemna pewność czegoś wspaniałego, co wkrótce znowu zobaczę. Od razu mi lepiej z ponurą polskością wokół. Właściwie to nie powinienem narzekać, bo nowy rok pracy zapowiada się dobrze, wszystko idzie po mojej myśli i jestem po prostu zadowolony. Coraz trudniej jednak ze świadomością odejścia mamy, ten fakt dopiero teraz powraca ze zdwojoną siłą i rodzą się różne nieprzyjemne odczucia. Jej brak jest odczuwalny na równi z brakiem Islandii. Tylko ten drugi mogę sobie zrekompensować. Tak więc bilety już są, ale planów na razie nie snuję. To raptem kilka dni, pewnie będzie jeszcze zima, nie tak wiele możliwości jak w lipcu, ale co tam - ten zaplanowany lot to taki punkt odniesienia i jak mi się zrobi źle z nadmiaru negatywnych bodźców w szarej rzeczywistości, to sobie wejdę na stronę Wizzaira i przypomnę, co jest najważniejsze. Oby do 28 kwietnia!

piątek, 2 września 2016

Filmowe wspomnienie

Dość długo się wahałem, czy upubliczniać ten film. Obejrzeli go moi znajomi na Facebooku, a teraz będzie mógł zobaczyć właściwie każdy. Wydaje mi się jednak, że radością trzeba się dzielić. Zwłaszcza teraz, gdy poislandzka tęsknota blisko miesiąc od powrotu naprawdę zaczyna doskwierać. A to jest najpiękniejsza pamiątka z tego pobytu. Daleko nam do oryginału, który kiedyś tutaj prezentowałem, jednak staraliśmy się. Miłego odbioru!