Dzisiaj chciałem napisać kilka
słów o weekendowej wyprawie do Rauðisandur. Byłem tam już oczywiście
wielokrotnie, jak również wspominałem o tym miejscu na blogu, jednak dopiero
teraz doceniam, jak wspaniałe jest nocowanie w pobliżu tej plaży, zostanie tam
na wiele godzin, oglądanie przepięknego zachodu słońca (to oczywiście
określenie na wyrost, na przełomie lipca i sierpnia słońce zachodzi na Islandii
na bardzo krótko i na pewno nie po 21:00, kiedy robiłem zdjęcia, spacerując) i
przede wszystkim możliwość obejrzenia tego miejsca z kilku perspektyw,
niedostępnych przy krótkim pobycie.
Zakwaterowałem się w małej i
przytulnej kabince niedaleko pola namiotowego. Camping Melanes oferuje trzy
takie domki, są dwuosobowe, ale dość ciasne. Mnie ta przestrzeń wystarczyła,
dwóm osobom może sprawiać pewien dyskomfort. Wszystko bardzo czyste i wygodne,
za naprawdę niską cenę w sezonie. Zdecydowałem się tam nocować po tym, jak
przesympatyczna właścicielka Hótel Breiðavík znajdującego się nieopodal była taka
tylko w bezpośrednim kontakcie, a kiedy nieśmiało zapytałem mailowo, czy jako
stały klient, który nocował tam kilka razy i chętnie będzie wracał, mógłbym
liczyć na jakąś zniżkę, otrzymałem przesympatyczną odpowiedź, że nie ma takiej
możliwości. Zatem Rauðisandur, bo znacznie taniej, ale też zupełnie inaczej niż
w pobliżu plaży Breiðavík. I okazuje się, że bardziej mi się spodobało. Mimo
tego że z Breiðavíku można sobie też szybciutko skoczyć na Látrabjarg, dokąd
zmierzają wszyscy wielbiciele maskonurów, choć podobno dużo więcej jest ich
teraz na wschodzie Islandii. Mimo tego, że Melanes to w zasadzie zamknięta
przestrzeń i wyjazd stamtąd jest drogą w jedną stronę.
Chodzi o wspomnianą wcześniej
perspektywę. Otóż kiedy ma się tam dużo czasu, bo przyjechało się z noclegiem, można
obejrzeć Rauðisandur z niesamowitego punktu widokowego, który sam w sobie jest
atrakcją. To niewielkie czarne klify, na które trzeba się wspiąć, by mieć
panoramiczny widok na całą plażę. Przedzieloną przez wpływający strumień, więc
niedostępną dla bardzo długiego spaceru. Jednakże już samo miejsce tam wyżej i
zdecydowanie z dala od jakichkolwiek odwiedzających żółty (nie czerwony)
piasek, daje wystarczającą satysfakcję, że oto trafiło się na Islandii w
wyjątkowe miejsce. Samo spacerowanie brzegiem Rauðisandur to oczywiście wyprawa
na dłużej, bo plaża jest bardzo przestrzenna, trzeba przejść kilkaset metrów po
piasku, by dotrzeć do oceanu. Ale wędrówka z Melanes to sama przyjemność.
Oczywiście pod warunkiem dobrej pogody, a słońca nie brakowało.
Warto zrelaksować się w tak
nieoczywistym miejscu, które po raz pierwszy pokazała mi Agnieszka
Narkiewicz-Czuryło, za co jestem jej dozgonnie wdzięczny. Mam wrażenie, że
Rauðisandur nie wpisuje się w pocztówkowy wizerunek Islandii, bo wygląda trochę
jak tropiki, a pokazując wyspę, fotografowie koncentrują się na tym, co dla
niej najbardziej charakterystyczne. Pokazując przy tym wciąż jedno i to samo. A
mnie podoba się to, co nieoczywiste. I takim miejscom robię zdjęcia na kanale
instagramowym, do którego możecie dołączyć, klikając TUTAJ. Wspominam o tym
dlatego, że mam już coraz mniejszą potrzebę pisania tego bloga i wszystko, co w
najbliższym czasie chciałbym Wam stąd opowiadać, opowiedzą po prostu
fotografie.
Wybierając na nocleg Melanes,
pamiętajcie o jeszcze jednej rzeczy. Na cały camping (trzy domki oraz liczni
turyści na polu namiotowym, głównie Islandczycy) jest tylko jeden prysznic. Oczywiście
dostanie się pod strumień ciepłej wody graniczy z cudem, bo prysznic wciąż jest
zajęty. Wiem, że to miejsce pośrodku niczego i wiem, że jest duży problem z
dostarczeniem tam ciepłej wody, jednakże uważam, że skoro robi się tam miejsce
dla tylu ludzi i tak wielu zaprasza, należałoby zadbać przynajmniej o podstawy.
Ostatecznie skorzystałem z zewnętrznego prysznica, z którego leciała w zasadzie
zimna woda i po tym nieprzyjemnym, choć odświeżającym doświadczeniu wiem jedno:
morsowanie zdecydowanie nie jest dla mnie.
Na horyzoncie szykuje się kilka zmian, ale dopiero gdy nadejdą, będę o nich pisał. Pod koniec września w Polsce wyjdzie moja nowa książka, bardzo mroczny thriller. W drugiej połowie sierpnia mam urlop, więc zamierzam pojeździć po Islandii dużo dłużej niż tylko weekendowo. Jest jeszcze coś, jednak o tym nie napiszę, żeby nie zapeszać. Bardzo bym Was jednak prosił o trzymanie kciuków, bo być może byłaby to pewna niezwykle istotna dla mnie zmiana.
---
Jeśli podoba Ci się ten blog lub Cię inspiruje, możesz mi postawić wirtualną kawkę TUTAJ
Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńMarta
Już wiem skąd będę czerpał inspiracje na drugi wyjazd na Islandię. Dzięki za Twoją pracę :)
OdpowiedzUsuńJedynka w Hotelu Breidavik Guesthouse ze śniadaniem kosztuje 419 zł/noc (na Booking dot com). Ile kosztuje domek na polu namiotowym Camping Melanes?
OdpowiedzUsuńOkoło połowę tej ceny.
UsuńPanie Jarku, a może zainteresowałoby Pana łóżko składane do samochodu? widziałam coś takiego na yt (jak zrobić kampera z osobówki); jest obrzydliwie drogie, ale daje wolność podróżowania weekendowego :)
OdpowiedzUsuń