niedziela, 25 lutego 2024

Islandzka samotność

 

Islandia to samotność

Do napisania tego postu zainspirowało mnie kilka komentarzy na Fb pod poprzednim wpisem. Otóż otrzymałem sympatyczne życzenia znalezienia tu kogoś bliskiego, żebym nie żył w pojedynkę, co na Islandii jest naprawdę kosztowne, a wszystkie wyliczenia w tym temacie zawarłem w poprzednim poście. Chciałbym dziś wyjaśnić, że nie potrzebuję ani nie szukam tak zwanej drugiej połówki, ponieważ doskonale czuję się sam ze sobą i właśnie w takim stanie najlepiej mi odbierać piękno Islandii, która także sama w sobie jest samotnością. Osobna na północnym Atlantyku, smagana wiatrami, w interiorze często niedostępna, pozwoliła się tu osiedlić ludziom, lecz ma ich za nic, co pokazały chociażby ostatnio wydarzenia z erupcjami wulkanicznymi, które zmusiły tysiące mieszkańców Grindaviku do opuszczenia swoich domów. Islandia jest piękna i groźna, ale ja chciałem dziś napisać o tym, że stan samotności jako taki nie ma w sobie w zasadzie żadnego piękna, nie musi niczym grozić, jednak bywa najcenniejszym życiowym doświadczeniem.

Wielu ludzi boi się samotności. Wielu uważa samotność za niezdolność do funkcjonowania w określonych modelach społecznych, w których istotne jest to, że człowiek tworzy różnego rodzaju stada i musi być częścią takiego stada, bo tylko wtedy nazywany jest dojrzałym społecznie. Samotność bardzo często kojarzy się negatywnie. Być samotnym to być w jakimś stopniu uszkodzonym, niepełnym, niegotowym na relacje, niespełnionym, depresyjnym, unikającym i w związku z tym innym w rodzaju dziwaka. Tymczasem jest to przecież stan, w którym najlepiej i najpełniej można się przyglądać sobie, a silna relacja, jaką się wtedy wytwarza, to relacja… z samym sobą. Wiadomo, że zaczynaliśmy w jaskiniach i z maczugami jako istoty stadne, bo było to konieczne do przetrwania, ale od dłuższego czasu świat pełen jest singli, którzy absolutnie nie cierpią z powodu tego, że są sami, choć wciąż wpajane jest nam, że to przejaw dekadencji czasów, w jakich żyjemy i że z tego nie będzie żadnych następnych pokoleń. Nie musi być, bo i po co? Czyż nie za długo już zawłaszczamy tę planetę? Czy Islandia ma się borykać z obecnością ludzi w nieskończoność?

Z nią wszędzie


Bardzo się cieszę, że coraz więcej osób zaczyna rozumieć, że samotność nie jest stanem udręki, lecz wyzwolenia. Nie wynika z tego, że ktoś nie może się do czegoś lub kogoś dopasować, lecz jest po prostu świadomym wyborem. Angielski psychiatra Anthony Storr napisał znakomitą książkę o samotności, którą miałem przyjemność zrecenzować TUTAJ. Storr uznaje samotność za całkowicie normalny stan, w którym najczęściej w pełni można realizować swoją drogę twórczą. Podkreśla również, że są dwie zasadnicze sprawy do rozróżnienia: potrzeba samotności a zdolność do niej. Ta pierwsza cechuje absolutnie każdego – nawet wiecznie otoczonego ludźmi ekstrawertyka, który bardzo chce przez chwilę pobyć samemu. Ta druga wiąże się już z wyborem drogi życia. Jestem w pełni odpowiedzialny za swoje życie i chcę je kreować sam, bo tylko sam więcej w nim zrobię, więcej osiągnę, uzyskam więcej satysfakcji z tego, co robię i będę przede wszystkim miał czas, by zaglądać w głąb siebie, nie bojąc się tych konfrontacji. A także uważam, że żyjąc samotnie, dam ludziom więcej, niż gdybym skupiał się na przykład na codzienności stworzonej przez siebie rodziny, dzieci, bardzo często tracąc kontakt ze swoimi prawdziwymi potrzebami. A nie żyłem i nigdy nie będę żyć dla spraw przyziemnych. Chociaż zamieszkując tutaj, muszę się mierzyć z ich bezkompromisowością i tym, że często przytłaczają.

Dlatego przybyłem na Islandię z docelowym pragnieniem obcowania z jej pejzażem solo. Zdecydowanie solo, w otoczeniu surowego krajobrazu, pośród wiatru i pustki. Zmysły działają mi inaczej, kiedy jeżdżę po Islandii sam, a inaczej, kiedy na przykład jeżdżę z kimś i coś mu pokazuję albo ten ktoś pokazuje coś nowego mnie. Są tu miejsca, do których chcę docierać tylko sam. Takie zakątki, których harmonię burzy już oddech mnie samego, a co mówić na przykład o dźwiękach rozmawiających ze sobą osób. Najcenniejszym doświadczeniem podczas odwiedzania różnych miejsc w Islandii jest doświadczenie ciszy. Dlatego chcę tu być samemu. Ruszać w drogę wtedy, kiedy poczuję, że to konieczne. Na własnych zasadach, we własnym tempie, z własną ścieżką, z postojami, całym koniecznym ekwipunkiem oraz otwartym umysłem. Nie twierdzę, że nie lubię jeździć po wyspie z innymi ludźmi. Najlepiej jednak jeździ mi się samemu. A poza tym potrzebuję przestrzeni, by między podróżami znaleźć dostęp do samego siebie. Bo czasami oszałamiające piękno islandzkiego pejzażu trochę zaburza mi percepcję i czasem tracę wgląd w samego siebie. Czasami po prostu wracam do domu w stanie jakiegoś emocjonalnego zamknięcia. Dopiero będąc sam ze sobą, po jakimś czasie zaczynam rozumieć, co przeżyłem podczas konkretnej wycieczki.

Wrota do samotnej doliny


To nie jest tak, że nie lubię ludzi, po prostu ich unikam, ale wiem, że muszę funkcjonować w jakiejś społeczności, bo to bardzo ważne, gdy ludzi jest mało w jednym skupisku, a natura pokazuje, jak mocno może uprzykrzyć życie. W doświadczaniu Islandii solo jest coś absolutnie magnetycznego i widać to często w mediach społecznościowych, gdzie najciekawsze obrazy i relacje powstają na kontach tych, którzy przemierzają wyspę tylko w towarzystwie swojego samochodu. Mnie przyciągnęła tutaj przestrzeń. To, że w każdej chwili mogę znaleźć się pośrodku dzikiej pustki, a tam czeka na mnie jedynie szum wiatru. Dlatego nie wybrałem i nigdy nie wybrałbym życia w rejonie stołecznym. Jakkolwiek trudno tutaj, na Fiordach Zachodnich, realizować swoje marzenie o byciu samotnym pośród tych wspaniałych krajobrazów. Jeśli zrozumieliście, że samotność to dla mnie sposób twórczego przeżywania świata i coś, dzięki czemu postrzeganie Islandii nigdy mi nie spowszednieje, bardzo się cieszę. Jeżeli nadal będziecie mi życzyć znalezienia kogoś, z kim miałbym iść przez życie, którego dalszy scenariusz stworzyłem bardzo konkretnie w korelacji z islandzką naturą, serdecznie się uśmiechnę i powtórzę: nie, dziękuję, chcę tu być sam i będę tu sam.

---

Jeśli podoba Ci się ten blog albo Cię inspiruje i chcesz mnie wesprzeć finansowo na emigracji, zapraszam: Jarosław Czechowicz, nr konta w Alior Banku 65 2490 0005 0000 4000 2364 6501

2 komentarze:

  1. Chłopie, Ty powieściopisarz jesteś ??! Przecież tego tekstu nie da się czytać!! Jest długi jak flaki z olejem !!! Zacząłem - bo nic nie wiem o Islandii - i zaraz przestałem ! Nie jestem dziennikarzem, tylko normalnym czytelnikiem i potencjalnym beneficjentem różnych treści. Sorry - ale ten tekst jest do dupy...Przykro mi

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny i mądry tekst, zmusza do refleksji i zastanowienia, niektórzy wybierają sami taki sposób na życie, innych zmuszają zawirowania życiowe , ale daje się polubić taki stan i szybkie , hałaśliwe życie obok nas jest już męczące.

    OdpowiedzUsuń