Jestem przyzwyczajony do
spotkań autorskich. Odbyłem sporo swoich, jak również drugie tyle prowadziłem.
Za każdym razem mówiłem o literaturze albo o nią pytałem. Wczorajsze spotkanie
w Księgarni i Kawiarni Podróżniczej „Bonobo” było jednak zupełnie inne. Po raz
pierwszy miałem okazję opowiadać publicznie o mojej pasji podróżowania po
krajach nordyckich. Czułem się trochę skrępowany i chyba po raz pierwszy też
zestresowany. Ale wszystko – mam nadzieję – wypadło całkiem dobrze.
Bardzo się bałem, że przegram
ten wieczór z mundialowym meczem reprezentacji Polski, jednakże ku mojemu
zaskoczeniu i radości sala wypełniła się po brzegi, a wokół mnie znaleźli się
ludzie w różnym wieku ciekawi tego, czym są kraje Północy. Nie jestem mistrzem
Power Pointa, więc nie przygotowałem tego wizualnie dokładnie tak, jak
chciałbym przygotować, ale udało mi się spośród tysięcy zdjęć wybrać te, które
trafnie zilustrowały moje opowieści o państwach nordyckich.
Kierowałem się we
wspomnieniach od Finlandii przez Szwecję, Norwegię, Danię i Wyspy Owcze ku
Islandii, zakładając, że to o niej opowiem najwięcej. Czas pędził jednak jak
szalony, ja za bardzo się rozgadałem i ostatecznie okazało się, że o miejscu,
do którego niebawem zmierzam, musiałem mówić krótko i zwięźle, ale może dzięki
temu powiedziałem tylko to, co najważniejsze.
Refleksją, która we mnie pozostała i którą nie zdążyłem się podzielić z moją wspaniałą publicznością, jest ciągła myśl o tym, że odwiedzanie tych wszystkich krajów Północy było za każdym razem próbą sprawdzenia siebie. Przekonania, czy ta pierwsza miłość jest prawdziwa. Bo przecież to Islandię jako pierwszą zobaczyłem w 2016 roku, a dopiero później zacząłem wędrować po innych państwach nordyckich. Zastanawiałem się, czy ten efekt „wow” się powtórzy, czy w innym miejscu też będę mógł się zakochać, też się nim tak ekscytować, w końcu szeroko pojęta Północ to wiele miejsc i różnorodne możliwości. Wszystkiemu należało się przyjrzeć. I zjechałem te wszystkie kraje, by upewnić się, że bez względu na to, jak bardzo mnie zauroczyły, moje serce przed sześcioma laty pozostało w jednym miejscu. A właściwie w jednej konkretnej miejscowości islandzkiej. Do której niebawem zmierzam.
To bardzo przyjemne, kiedy
widzi się, że o twojej pasji słucha cała sala ludzi, dla których te dwie
godziny z tobą są frajdą i widać to w oczach słuchaczy. Były tam osoby, które
odwiedziły niektóre kraje nordyckie, ale również tacy, którzy chcieli o nich pierwszy
raz posłuchać. Równie przyjemne jest to, co spotkało mnie ze strony Księgarni i
Kawiarni Podróżniczej „Bonobo” tej jesieni. Stała się moim drugim domem, miałem
przyjemność uczestniczyć w czterech niesamowitych wydarzeniach, rozmawiać o tak
odległych od siebie europejskich miejscach jak Albania, Szwajcaria, Grecja czy
Islandia. Ogromne wyrazy wdzięczności dla właścicielek tego magicznego miejsca
i wielkie podziękowania dla wszystkich z Was, którzy byliście, słuchaliście,
stworzyliście wspaniałą atmosferę.
Marzy mi się takie miejsce w Ísafjörður dla Polonii. Miejsce, które byłoby jednocześnie biblioteką, czytelnią, hyde parkiem, przestrzenią wymiany myśli, spotkań towarzyskich, oderwania się od trudów emigracyjnego życia, w którym po prostu trzeba czasem ciężko pracować i niewiele jest czasu na cokolwiek innego. A może takie miejsce tam jest? Może właśnie trzeba je będzie stworzyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz