Dziś pierwszy dzień od ponad
dwóch tygodni, który spędzam sam. Ze swoimi myślami i przede wszystkim ze snem,
bo odsypiam napięcie i emocje minionego czasu. Pierwsza książka od ponad dwóch
tygodni. Nie wchodzi zbyt szybko, odzwyczaiłem się od czytania. Tak samo jak od
ciemnych nocy. Gdy wylądowałem w środę w Warszawie, nie mogłem się napatrzeć na
to ciemno wokół. Udało mi się dwa dni spędzić u koleżanki niedaleko stolicy i
to był taki przyjemny czas przestawiania się na inne funkcjonowanie. Kraków i
Wieliczka powitały mnie wczoraj upałem. Takim trochę drwiącym. Masz z powrotem
to, od czego uciekałeś. Poza tym wciąż tkwię w stanie takiego dziwnego
zawieszenia. Kadry islandzkie wyostrzają się w pamięci, wracają tej fragmenty
rozmów, nad którymi się nie zastanawiałem. Choćby te dotyczące sytuacji Polaków
na Islandii. Każdy Islandczyk (trzy osoby) reagował z polityczną poprawnością
na wieść, że jestem z Polski i ze zdziwieniem, iż jednak nie pracuję, lecz
zwiedzam. O samych Polakach było krótko. "Very nice people" i sztywny
uśmiech. Na każdej islandzkiej twarzy. Wspominałem już o tym, że wielojęzyczne
foldery reklamowe nie obejmują na wyspie języka polskiego.
Słyszałem, że
Islandczycy są przeciwni temu, by pojawiały się etaty dla nauczycieli języka
polskiego w islandzkich szkołach. Polacy traktowani są przede wszystkim jako
tania siła robocza, wobec której jest ten chłodny dystans i przekonanie, że to
jednak inni ludzie. Społeczność islandzka od wieków jest homogeniczna. Na pewno
trudno się wkraść w jej łaski. Czasem się to w ogóle nie udaje. Przykra była
rozmowa, którą przeprowadziłem ze współpasażerem podczas lotu do Warszawy. Z
całą stanowczością stwierdził, że Islandczycy potrafią być rasistami. Wspomniał
sytuację, w której był świadkiem naigrawania się w zakładzie pracy z Polaków. Robili
to Islandczycy we własnym języku przekonani, że nie zostaną zrozumieni. Paskudne
epitety za plecami pracujących. Mój rozmówca zareagował i powiedział, że nie
życzy sobie takiego traktowania. Od dziesięciu lat wspiera PKB tego kraju,
wciąż czując się w nim kimś gorszym. Właśnie z powodu takich sytuacji mimo
wszystko rozważa powrót do kraju. Ta polska gorycz jest chyba obecna gdzieś na
co dzień. Trudno jest mi określić, dlaczego Islandczycy trzymają dystans tak
długo. Może robią to względem każdej obcej nacji. Jednak prawdą jest, że mówią
o Polakach z uśmiechem, używają wyświechtanej formułki, a za plecami potrafią
wyrazić swą opinię w sposób dosadny i przykry. Wszystko, o czym piszę, to
relacje międzyludzkie. Nie myślę o wyjeździe na Islandię, by je specjalnie
jakoś budować.
Chodzi mi o konkretne miejsce, konkretną przynależność. Pewnie
będę tam jednym z tych obcych. Tych, którzy respektują prawa i dostosowują się
do warunków życia, a jednocześnie są w islandzkich domach krytykowani. Myślę,
że to jest bardzo skomplikowany problem - nie mogę wyciągać wniosków po
wysłuchaniu kilku relacji. Nie wiem, na ile szczerzy byli moi rozmówcy, nie
rozmawiałem też tak naprawdę z Islandczykami. Mimo wszystko przez dwa tygodnie
czułem się dość specyficznie jako turysta z Polski. A dziś myślę o tym, że tak
naprawdę ludzka przyzwoitość, otwartość i tolerancja nie zależą od kraju
pochodzenia. Albo się jest po prostu dobrym człowiekiem, albo się nim nie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz