Wspominałem tu już o
loppapeysie, którą zamówiłem na Islandii, i dopiero tam po raz pierwszy założę
na grzbiet. Ale jest jeszcze coś, co czeka na mnie na wyspie. To bluza od
kultowego Dagssona. Pomyślałem sobie, że nie wypada mieszkać na Islandii i nie
mieć jakiegoś gadżetu od tego twórcy. A wybrałem coś przede wszystkim w moim
kolorze i z dowcipnym napisem, który sprawdzi się z pewnością, kiedy na
przykład po dniu pracy przy rybach wstąpię sobie jeszcze do Netto na jakieś
zakupy. Afsakið lyktina znaczy po prostu – przepraszam, że śmierdzę.
Pomijając już to, że afsakið to nadal moje ulubione islandzkie słowo po
tym, jak już poznałem ich kilka setek, mój wybór podyktowany został tym, że chciałem pobawić się też z konwencją
proponowaną przez artystę i sprawdzić, czy zrobi ona na Islandczykach
jakiekolwiek wrażenie, kiedy będę sobie chodził w tym ciuszku. Można było dyskretniej wybrać skarpetki, ja wybrałem inaczej.
Kim jest Dagsson? Dokładnie
Þórarinn Hugleikur Dagsson - to islandzki twórca słynący ze specyficznego
poczucia humoru, niepowtarzalnej nonszalancji i nakreślanej prostymi rysunkami
kontrowersyjności. Warto zwrócić uwagę na to, że realizuje się również, żartując
na żywo, co można zobaczyć na przykład TUTAJ. A kiedy obejrzy się jego rysunki,
zapadają w pamięć na zawsze. Być może kojarzycie serię ze świętym Mikołajem –
tym z choinką w tyłku, defekującym w różne miejsca albo podglądającym
kopulujące reniferki i mówiącym do nich, by nie przestawały. Jakkolwiek
odbierany jest Dagsson, na pewno jest to już światowa marka. Że światowa miałem
się przekonać podczas zakupu tej bluzy. Otóż byłem absolutnie przekonany, że
sklep islandzkiego artysty zlokalizowany jest w Islandii i stamtąd wysyłane są
przesyłki. Dzięki uprzejmości mojego znajomego zamówiłem sobie zatem na jego adres czerwoną
bluzę śmierdzioszka z przekonaniem o tym, że transakcja przebiegnie sprawnie i
bez dodatkowych kosztów w obrębie jednego kraju. Bardzo się pomyliłem. Najpierw
dość długo przygotowywano rzecz do wysyłki, a potem zorientowałem się, że
ruszyła do Islandii… z Los Angeles. Tym samym szła kilkanaście dni, a
zwieńczeniem tej akcji testującej cierpliwość była niespodzianka w postaci cła,
którego wysokość stanowiła znaczną część ceny samej bluzy. Tak to zatem
zorientowałem się, jak islandzki świat jest skomplikowany. I drogi, bo biorąc
pod uwagę koszt cła, to najdroższa bluza, jaką kiedykolwiek kupiłem. A wolałem
nabyć ją jeszcze teraz niż później, gdy zabraknie mi środków na jakiekolwiek
ekscesy typu kupowanie markowych ubrań lub gadżetów.
Wracając do samego Dagssona –
na jego stronie znajdziecie ubrania, książki, obrazki, fajne skarpetki, a
ostatnio również kalendarz na 2023 rok. Co w nim cenię? Swoistą artystyczną
bezkompromisowość. To, że komentuje nam świat w sposób, w jaki niewielu
chciałoby o tym świecie głośno mówić. Dagsson świadomie oraz umiejętnie operuje
obscenicznością czy wulgaryzmami. Niekiedy na granicy dobrego smaku, zazwyczaj
mocno trafia w punkt, gdy wizualnie ironizuje w taki sposób, w jaki nie potrafi
tego robić wielu artystów uznających się za cynicznych wobec świata. Przyciągają
mnie do Dagssona również jego minimalizm i czarne poczucie humoru. Nie jestem
pewien, czy w swojej twórczości odzwierciedla on poczucie humoru Islandczyków,
bo ich jeszcze po prostu nie znam, ale z pewnością jest to rodzaj
minimalistycznej i dosadnej sztuki, która stale wzbudza we mnie uśmiech. Bawią
nawet rysunki widziane po raz kolejny. Ciekawe jest to, w jaki sposób islandzki
twórca odwołuje się do naszych atawizmów, instynktów, ale również do tego
wszystkiego, z czego nie należy się może śmiać w towarzystwie, a jednak bawi. Podoba
mi się również jego dystans do samego siebie.fot. Dagsson.com
Jeśli zaś chodzi o samą bluzę, to trochę z zaskoczeniem zorientowałem się, że ciuchy Dagssona produkowane są w Hondurasie, o czym świadczy załączona metka. Trochę dyskomfortu sprawia mi świadomość, że syty Islandczyk o ugruntowanej marce korzysta z taniej siły roboczej biednego kraju. Być może warto stworzyć kolejny obrazek w jego stylu – po jednej stronie ktoś cieszący się z otrzymanego prezentu od twórcy, po drugiej jakieś małe rączki szyjące ten ciuch za honduraską najniższą krajową albo jeszcze gorzej. Ale to tylko oczywistości tego absurdalnego świata, w jakim żyjemy i po prostu biznes. A lubię mimo wszystko wspierać biznes kogoś, kto ma do zaproponowania tak nietuzinkową jakość jak Hugleikur Dagsson.
Wizerunek płaszczki na mojej bluzie nie jest oczywiście przypadkowy. Dowiedziałem się, że tradycją świąteczną niektórych Islandczyków jest gotowanie i spożywanie płaszczki, która po prostu potwornie cuchnie. Nie zamierzam jej próbować ani wąchać (swoją drogą – czasownik „wąchać” po islandzku brzmi przecudownie), lecz zamierzam czasem nosić tę bluzę, choć nie jest to produkt dostosowany do chłodnego islandzkiego klimatu. Bardziej taka stylówa. A kupiłbym chętnie jeszcze skarpetki z kilkoma motywami, lecz na razie ogranicza mnie budżet. W taki zatem niekonwencjonalny sposób chcę dać do zrozumienia, że Dagsson i ja mamy coś wspólnego w tym, jak krytycznie i cynicznie oceniamy rzeczywistość. Poza tym jesteśmy prawie rówieśnikami i interesuje mnie potencjał tego twórcy, który – mam wrażenie – jeszcze niejednym nas zaskoczy. Czasem wystarczy narysowany niby od niechcenia ludzik, aby określić tak konkretnie to, co czujemy czy myślimy. A czasami sprawę załatwia niepokorny Mikołaj, który jest egocentrycznym zboczuchem i ma w nosie swoją misję czynienia dobra.
Jak będziesz w jakiejś pracy to przed świętami jest jeden dzień kiedy to należy ubrać się w "świąteczny" sweterek. Twój będzie idealny. Pamiętaj, że większość Islandczyków uwielbia święta i przez podań miesiąc będziesz słuchał wszędzie piosenek świątecznych, będą pytać czy już masz prezenty, co będziesz jadł i gdzie będziesz na święta itd. Masz rok na przygotowanie się.
OdpowiedzUsuńHugleikur jest maniakiem filmow, razem z Sandra prowadzi podcast Vidjó , gdzie omawiaja w zbawny sposob, filmy ktore Hugleikur prezentuje Sandrze. https://www.facebook.com/vidjoklubburhullaogsondrufelagsins
OdpowiedzUsuń