fot. Green Adventure |
To z jednej strony był koszmarny rok i każdy z nas,
jakkolwiek by temu zaprzeczał, nosi w sobie balast tego, co wżarło się do
podświadomości 24 lutego. Bo później poznaliśmy świat, którego nie chcielibyśmy
nigdy znać i myślę, że po doświadczeniu pandemii nie jesteśmy może w szoku, ale
z pewnością wojna w Ukrainie czyni ten rok potwornym i przerażającym. Jednakże
wbrew powyższemu wstępowi 2022 rok był najlepszym w moim dość długim już życiu.
Być może dlatego, że zmieniło się samo życie, sposób jego przeżywania, bo przecież
nie upływ czasu. I choć stale myślę o tym, że ludzie w Ukrainie nie mają prądu,
gazu, żyją jak w jaskiniach i wciąż spodziewają się nalotów z nieba, które tak
wielu z nas lubi podziwiać, koncentruję się jednak na tym, co mi się
przydarzyło dobrego. A był to rok kolosalnej przemiany, która swój dalszy ciąg
będzie miała od końca stycznia, w Islandii. Jak do tego doszło? Nie wiem. Albo
wiem bardzo dobrze, tylko wydaje mi się, że każde wytłumaczenie może być zbyt
trywialne i sam się z tego będę śmiał.
Co mi zatem dobrego przyniósł 2022 rok? Najpierw zobaczyłem
zorzę polarną. Nie jakiś mały zielonkawy paseczek jak w Islandii pięć lat temu,
ale prawdziwą królową Północy. Byłem świadkiem niepowtarzalnego spektaklu,
który chyba zapoczątkował wszystkie zmiany. Bo tamtej magicznej nocy, za którą
dziękuję Kat & Rob (koniecznie skorzystajcie z ich usług, jeśli chcecie, żeby
pokazano Wam to, co najpiękniejsze w nocy na północnym niebie) pomyślałem
sobie, że to, co robię w życiu, jest przewidywalne, oczywiste i trochę bez
sensu zabiera mi czas. A chciałbym żyć inaczej. I kiedy wracałem z północnej
Norwegii, w której poza zorzą doświadczyłem jeszcze śniegu po pas oraz cudownej
ciszy w tej bieli, powtarzałem sobie, że kończę już marnować dany mi tu do
życia czas, nie może mi przeciekać między palcami, muszę iść w kierunku swoich
prawdziwych potrzeb. Młodszy nie będę, a jest jeszcze coś, co koniecznie muszę
zrobić. Zatem to wcale nie Islandia, lecz Norwegia zimą przewietrzyła mi głowę
na tyle, by podjąć się realizacji planu zmian krok po kroku.
Tuż przed tym, jak wybuchła wojna w Ukrainie, złożyłem w
szkole trochę zachowawczo podanie o urlop bezpłatny. Dopiero w grudniu odważnie
napisałem to drugie podanie z tym najistotniejszym zdaniem „proszę o
rozwiązanie ze mną stosunku pracy”, otrzymałem odpowiedź i teraz już formalnie
po dziewiętnastu latach pracy przy tablicy nie jestem polskim nauczycielem.
Jednakże znalazłem inną przestrzeń pedagogicznego działania. Pracuję z
dorosłymi na kursach w szkole Pasja Pisania. Uczę SIĘ od młodych i szukających
swojego warsztatu młodych twórców i uczę ICH wszystkiego tego, czego sam się
nauczyłem – najpierw jako recenzent, potem jako pisarz. 10 stycznia startuje
nowy kurs, który poprowadzę. Serdecznie zapraszam do zapisania się. Jakkolwiek
brakuje mi kontaktu z młodzieżą, czuję się bardzo dobrze w nowej
nauczycielskiej roli. Czy kiedykolwiek wrócę do tego, co robiłem zawodowo w
Polsce na Islandii? Nie wiem. A jeśli czytają mnie moi byli uczniowie – a wiem,
że tak jest – to chciałem im tylko przekazać, że zawsze ciepło o nich myślę.
W 2022 roku wydarzyło się coś dodatkowo dla mnie przełomowego. Przekroczyłem kolejną barierę i pozbyłem się strachu. Covid, przed którym tak skutecznie się kryłem przez dwa lata, dopadł mnie wtedy, kiedy świat radośnie zdjął wszystkie maseczki i uznał, że pandemia się skończyła. Przeżyłem dwa nieprzyjemne tygodnie i wiem jedno: nie chcę tego powtarzać, nie chcę tego wirusa więcej złapać. Ale w wymiarze symbolicznym to wszystko wygląda zacnie. Tak jak wyszedłem ze strefy bezpieczeństwa i komfortu, rezygnując ze szkolnego etatu (to było jednak 4500 PLN miesięcznie, które ot tak odpadły, i trzeba było w inny sposób na to zapracować), tak spotykając się z Covid-19 i przechodząc to starcie zwycięsko, pozbyłem się wielkiego strachu, który mi towarzyszył, takiego atawistycznego lęku podsycanego również tym, że niektórzy ludzie w zasadzie nic sobie nie robili z pandemii, stanowili dodatkowe zagrożenie. Ale nie chcę już wracać do tamtych dwóch lat. Wirus przyszedł, dopadł mnie, przetrwałem, żyję dalej. Pożegnałem w sobie naprawdę wiele demonów. Teraz mogę iść przed siebie bez lęku. Nawet w kierunku przyszłości, której nie znam, ale wiem, gdzie ona będzie – w miejscu obdarzonym przeze mnie bezwarunkową miłością. I pośród dźwięków, które odkrywam. Bo 2022 rok przyniósł mi dwie dodatkowe pasje – Spotify i korzystanie z genialnych słuchawek bezprzewodowych. Nie sądziłem, że uzyskam taki komfort przemieszczania się z ulubioną muzyką w uszach. Po latach ciszy, długiej ciszy, w zasadzie niczego nie słuchałem, czasami radia. A dźwięki Spotify to przede wszystkim to, co przypomina mi młodość, ale również islandzka muzyka, którą z ciekawością poznaję.
Ja ze stycznia i ja z grudnia 2022 roku to w zasadzie dwie różne osoby. W tym roku pozbyłem się siebie w niepotrzebnych przedmiotach. Nowe życie pakuję do dwóch walizek i nic ponad to, żadnego dosyłania paczek do Islandii, zabieram głównie ciepłe ciuchy i dobre kije trekkingowe, które niedługo mam zamiar kupić, a składane zmieszczą mi się do walizki. Będzie chodzone, dość leżenia z czytnikiem na łóżku. Na nowo się formuję. Nie mam pojęcia, na ile przeformować może samego siebie człowiek po czterdziestce, ale wiem, że nowe może boleć, może być dyskomfortowe i może irytować. Jednak jestem gotów na ryzyko. Mimo tego że nie sprzedałem polskiego mieszkania, ruszam w 2023 roku tam, gdzie powinienem być przynajmniej od sześciu lat. Dziękuję ci, 2022 roku, że byłeś dla mnie tak przełomowy. Pozwoliłeś mi otworzyć oczy na inny świat, inne możliwości. Że dałeś mi te możliwości. Kolejny będzie na pewno już rewolucyjny.
Zadamawianie się w nowym miejscu będzie chwilę trwało. Najważniejsze by nie naginać tego co jest poukładane pod siebie tylko siebie dopasować do nowego życia. Nauczysz się żyć inaczej. Chodzenie z kijami świetna sprawa. To jaki plan ... minimum 10km dziennie. Pobierz aplikację srrava na telefon to będę obserwować i "kopać w tyłek".
OdpowiedzUsuńDzięki! 10 km dziennie to może za jakiś rok. :)
UsuńJesteś bardzo odważny Jarku, zazdroszczę Ci tej odwagi. Życzę wszystkiego najlepszego, Islandczycy zyskali w Tobie ciepłego i dobrego człowieka. Niech się wszystko układa!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo. 🙂
UsuńMieszkam w UK od 17 lat. Początki w obcym kraju są może trochę niekomfortowe ale po jakimś czasie (raczej krótszym niż dłuższym) wszystko zaczyna się układać, tak więc powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńDzięki za słowa wsparcia. 💪
UsuńSuper sie czyta o takich zmianach, ale jak czlowiek sam chce cos w swoim zyciu zmienic to ten strach paralizuje. Ile razy ja sie wycofywałam i zmienialam zdanie. Od 15 lat w jednej firmie a niezrealuzowanych marzen o innym zyciu conajmniej trzy. Moze chociaz przejde na pol etatu w tym 2023. Ps. Te 10 km dziennie gwarantuje ze bedzieszcrobil do poludnia. W Polsce mam cuezko zrobic 5 tys. Krokow a na moich wojazach do 12tej mam juz te 10 tys kroków. Trzeba mieszkac w pueknym miejscu aby chciec wychodzic z domu. Ja tu na Śląsku nie mam motywacji. Powiedzenia
OdpowiedzUsuńJa tak samo tutaj. Tam będzie gdzie łazić. Powodzenia w zmianach. 💪
UsuńPrzeczytalam podsumowanie z zapartym tchem. Jestes niepowtarzalny Jarku i nie marnujesz swojego daru jakim jest pisanie. Z Twoimi zdolnosciami oraz charyzma mysle ze szybko sie zadomowisz w nowym domu. Z Nowym Rokiem zycze Ci sukcesow w kazdej sferze zycia oraz niekonczacych sie pomyslow Twojej przyszlej tworczosci. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki, kimkolwiek jesteś. :)
Usuń