Jest takie islandzkie słowo
stosunkowo łatwe do nauczenia się – to vinur, co znaczy przyjaciółka lub
przyjaciel. A nauczyłem się go od razu, ponieważ na Islandii żyją moi rodacy,
którzy okazali mi ogromną ilość ciepła, wsparcia i naprawdę niespotykanej w
Polsce życzliwości. Chciałbym w dzisiejszym poście im podziękować za różne
rzeczy. A ponieważ zapewne nie wszyscy sobie życzą, bym wymieniał ich z imienia
i nazwiska, zastosuję inicjały. Będą mieli zabawę w poszukiwanie siebie. Mam aż
cztery podziękowania dla M, to będzie jak z odznaczeniem wielkości mieszkań. Pojawią
się również formaty papieru. Ale już całkiem serio – choć jeszcze nie
zamieszkałem na wyspie, poznałem już na niej Polaków, którzy są od siebie
bardzo różni, mają też różną wrażliwość i nie wszyscy są do mnie podobni, a
nawet są zupełnie różni niż ja. Polaków, którzy zostawili mi w pamięci dobre
wspomnienia, konkretnie pomogli, poradzili, pokierowali. Polaków, którzy nie
wpisują się w to obiegowe stwierdzenie, że zagraniczna Polonia to dla siebie
wilki i jeśli masz się kogoś trzymać na emigracji, to na pewno nie swego rodaka.
Moje doświadczenia przeczą temu przekonaniu. Los postawił na mojej drodze jak
do tej pory wspaniałych ludzi, którzy potrafili poświęcić dla mnie swój czas,
uwagę, dali poczuć, że jestem dla nich ważny, moje dylematy, potrzeby,
oczekiwania oraz uczucia są istotne i przede wszystkim spotkania z nimi zawsze
ładowały mnie pozytywną energią. Na palcach może dwóch rąk mógłbym policzyć
takie relacje nawiązane przez całe moje życie w Polsce. A tu jeszcze nie ma
mnie na wyspie, a już wiem, że jestem tam oczekiwany z radością i życzliwością.
Podziękowania kieruję do osób, które żyją w Islandii od dekad, ale i takich, którzy są tam od niedawna. Jedni podzielają moją obsesyjną wręcz miłość, inni Islandię zwyczajnie lubią, a niektórzy żyją tam sobie bardzo dobrze i w ich przekonaniu nie ma to większego związku akurat z tym krajem. Niektórych znam od wielu lat i ufam im w pełni, pozostałych poznałem całkiem niedawno. Część z tych ludzi wędrowała ze mną po Islandii, a część jedynie wymieniała wiadomości w komunikatorach. Wszystkich łączy to, że byli otwarci wobec moich dylematów, wahań i różnego rodzaju nieogarnięcia życiowego. Wszystkim mówię pięknie po islandzku takk, ale czas napisać o tym konkretniej.
fot. Ravendesign |
M1: wiem, że mogę z Tobą jeździć po Islandii w najkoszmarniejszą nawet pogodę i wiem, że w każdej aurze, w każdym pejzażu, ujrzysz ten wyjątkowy szczegół, który należy sfotografować. Dziękuję za czułość do islandzkiej natury i profesjonalne foty, którymi wszędzie się chwalę. Wierzę, że jeszcze wspólnie zjedziemy całą wyspę nawet kilka razy i będziemy mieli z tych wypraw tysiące imponujących fotografii. Wierzę również, że inni niebawem poznają się na Twoim talencie.
P:
dzięki za wiele lat wspaniałej niezobowiązującej relacji, w której przekonałem
się, że mimo wszystko mogę Cię nazywać przyjacielem. Za każdą znakomitą i
bezpieczną jazdę po islandzkich bezdrożach. Jesteś najlepszym kierowcą i
przewodnikiem po Islandii! Za to, że podzielasz moją pasję i uczysz pokory
wobec tego kraju. A także zawsze szczerze powiesz, co myślisz i co Cię we mnie
wnerwia. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego kumpla po fachu, który pisze dużo
lepiej niż ja i być może kocha Islandię jeszcze bardziej. Trzymam kciuki za
nową książkę.
M2:
dziękuję za godziny przeklikane na Messengerze. Za to, że mnie, zupełnie
przecież obcą Ci osobę, potraktowałaś jak człowieka w potrzebie, któremu można
zaufać. Za każdą serdeczną radę, która przekonuje mnie, że tam, dokąd jadę, w
zimnym pejzażu żyją dobrzy ludzie o ciepłych sercach. Mam nadzieję, że moje doświadczenie
pedagogiczne się przyda i pomogę komuś Ci bliskiemu w nauce języka polskiego.
B:
przede wszystkim dziękuję za to, że głównie dzięki Tobie i Twojej pomysłowości
będzie to od razu Ísafjörður, a nie inna część Islandii. Za wszelkie praktyczne
i techniczne porady, silnie analityczny umysł, który kierował mnie zawsze w
stronę niezbędnego konkretu, a jednocześnie za wrażliwość do islandzkiego
pejzażu, którą razem dzielimy. Za to że masz niepowtarzalną charyzmę, której Ci
trochę zazdroszczę, ale postaram się być na początku islandzkiego życia tak
twardy jak Ty kiedyś. Takk za życzliwość, poczucie humoru i każdą słuszną radę.
I również trzymam kciukasy za nową książkę.
Z:
bardzo dziękuję za pokazanie mi północnej Islandii i przekonanie o tym, że
można ten kraj fotografować w nieskończoność. Za to, że zupełnie obcego
chłopaka z Polski przygarnąłeś do swojego domu, zostawiłeś w nim samego, idąc
do pracy i obwiozłeś potem po okolicach oraz zaraziłeś tym nietuzinkowym
optymizmem i radością życia, które przejmowałem od Ciebie chyba tylko tam. Za
wszystkie piękne zdjęcia Twoich okolic, które od lat na co dzień śledzę i
podziwiam. Do kolejnego spotkania, dobra duszo z Husaviku!
A1: tu
lista podziękowań byłaby najdłuższa i pewnie za wiele będę wdzięczny w
przyszłości, ale przede wszystkim dziękuję za racjonalizm, stawianie mnie
czasem do pionu z moim romantyzowaniem Islandii i za to, że uratowałaś mnie
przed wielką wtopą na lotnisku, której na szczęście nie zaliczę. Za czas
poświęcony na to, by pokazać mi pełnię piękna Fiordów Zachodnich i za
umiejętność wskazywania, że każdy problem jest do rozwiązania. Za szaleństwo z
tą lodowatą wodą, które Cię w pewnym stopniu definiuje, za serdeczność i za to,
jak uporządkowałaś moje paskudne emocje w trudnym czasie, uświadamiając mi, że wszelkie
lęki tworzymy sobie tylko w swoich umysłach. Nie wejdę z Tobą do zimnego
oceanu, ale zawsze będę kibicował temu, jak wspierasz w tym innych.
M3: cenię
Cię za swoistą wrażliwość, aby na surowej wyspie hodować kwiaty i dbać o ich
efemeryczne piękno. A dziękuję za bycie po prostu sympatyczną oraz otwartość
wobec przyszłego emigranta pełnego wątpliwości i czasem głupich pytań. Za
wskazówki i pragmatyzm, który w sobie masz na równi z czułością do roślin. Mam
nadzieję, że niedługo będziemy mieli okazję poznać się osobiście.
P2: takk
za to, że dzięki Tobie wszystko się zaczęło. Za spektakularny początek i piękną
wyprawę, gdy jeszcze nie ochłonąłem po pożegnaniu matki. Znamy się ze szkolnej
ławy, ale dopiero po kilku dekadach mogliśmy pogadać ze sobą szczerze i
głębiej. Dziękuję, że zabrałaś mnie do siebie i że nakręciłaś ze mną ten
szalony film. Kumpelo z podstawówki, niedługo będziemy kumplami z jednego
kraju.
D: za
niebywałą witalność, radość w oczach i pokazanie, że drugiego człowieka zawsze
należy postrzegać pozytywnie, a dopiero potem ewentualnie się rozczarowywać. Za
to, że poznaliśmy się tylko na chwilę, a zdążyliśmy zatańczyć taniec radości
przy Jökulsárlón, a potem wspierałaś mnie z oddali i zawsze życzliwie patrzyłaś
na to, co robię.
W: dzięki za to, że jako jeden z nielicznych znalazłeś czas, by uczestniczyć w moim spotkaniu autorskim w Reykjaviku. Za sympatię i dowody wsparcia. Za to, że Twój życiorys i związek z wyspą jest dla mnie swoistą inspiracją.
fot. Trendnet |
A1:
dziękuję za to, że się nagle pojawiłeś przy którymś moim wpisie, zdecydowałeś
się sformułować kilka dobrych rad i przekazałeś pozytywne pozdrowienia. Mam
nadzieję, że dostanę od Ciebie na lotnisku po przylocie nordyckie namaszczenie
na nową drogę życia. Dzięki za uświadomienie mi, że moja droga nie jest
wyjątkowa i wielu już ją z powodzeniem przeszło. Mam nadzieję, że tyłek mnie za
bardzo nie zaboli od pierwszych doświadczeń emigracyjnych.
K: takk
za nietuzinkowe poczucie humoru i taki rodzaj serdeczności, że zawsze się
uśmiecham, kiedy o Tobie myślę. Za to, że pomożesz mi kupić na Islandii samochód
– o ile zdarzy się cud i sprzedam to polskie mieszkanie. Za bycie zwyczajnie
fajnym i pomocnym, ale też za to, że umiesz dyletantowi opowiadać o swoim fachu
bez wyższości czy prześmiewczości – na przykład wobec takiej osoby jak ja,
która z trudem rozpoznaje marki aut, a chce mieć jedynie czerwone.
M4:
dzięki za Twoje poczucie humoru, dowcipne komentarze i umiejętnie dozowaną
ironię, która mi się czasem należy. Szkoda że się minęliśmy i już nie spotkamy
na Islandii, choć kto wie – może jednak się uda i będzie okazja podsumować lata
wirtualnej znajomości. Mam nadzieję, że kiedyś przylecisz z Polski.
A2:
cieszę się, że mnie inspirujesz z daleka. Że tak jak Twoje bieganie stało się
pasją i filozofią życia, tak moja miłość do wyspy zamieniła się wreszcie w
konkret, wyjazd na stałe, bo przecież żyć to oddawać się temu, co się kocha,
prawda?
Widzicie tę mnogość osób? I to nie wszyscy. Pominięci wybaczcie, to i tak już za długi wpis, a takk będę chciał Wam powiedzieć wcześniej czy później twarzą w twarz. Wciąż poznaję kogoś, kto mniej lub bardziej do mnie podobny, jest po prostu przyzwoitym człowiekiem z takim rodzajem życzliwości, która jest po prostu immanentną cechą, a nie wypracowaną umiejętnością prospołeczną. Albo – co gorsza – udawaniem. I choć wszem wobec głosiłem, że jadę na Islandię spotkać się przede wszystkim sam ze sobą oraz wieść samotnicze życie, nie zapomnę o tych wszystkich ludziach, a z niektórymi będę utrzymywał bliższe relacje. I myślę, że od dziś powinienem nauczyć się jeszcze jednego islandzkiego słowa – þakklæti, czyli wdzięczność. Pamiętajcie, na emigracji Polak nie jest Polakowi wilkiem. I chcę w to wierzyć jak najdłużej.
---
Jeśli chcecie wesprzeć mnie finansowo w moich planach emigracyjnych, możecie mi postawić wirtualną kawkę - TUTAJ
Odnalazłam siebie. Bardzo miłe. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńDobra jeszcze raz. Odnalazłam siebie w tych podziękowaniach. Bardzo to miłe. Dziękuję. A1
UsuńOj, na pewno? A1 to mężczyzna. Pozdrawiam. Jarek
OdpowiedzUsuńDziękuję Tobie bardzo :) Taniec na Jökursálón wspominam zawsze z ogromnym uśmiechem 😌 Podziwiam Cię za odwagę w spełnianiu marzeń , a na ich realizację nigdy nie jest za późno ! Trzymam za Ciebie kciuki i jestem pewna , że wszystko ułoży się dobrze i po Twojej myśli 🥰 Farðu áfram 💪💪💪
OdpowiedzUsuńTakk, D. 🙂
Usuń