poniedziałek, 25 lipca 2016

Dzień 2 - 22 lipca

Mnóstwo zwiedzania, każdy dzień wypełniony fascynującymi przeżyciami - nie sposób opisywać na bieżąco, bo nie sposób nawet wchłonąć tego wszystkiego w należyty sposób. Islandia zniewala, onieśmiela i wymusza pewien rodzaj pokory. Wszystko wydaje się na właściwym miejscu, we właściwych proporcjach. Czas płynie nieco inaczej, to zupełnie inny rytm niż ten europejski, kontynentalny. Właściwie to zmysły się przytępiają i człowiek staje się leniwy jak owce i barany przy drodze, ale gdzieś z tyłu głowy pozostaje to nieustające odczucie, że wszystko wokół jest niepowtarzalne i że czegoś takiego jak ta wyspa nie ma nigdzie. Absolutnie nigdzie. 

Drugiego dnia pojechaliśmy na półwysep Snæfellsnes. Początkowo pogoda zapowiadała, że niewiele da mi zobaczyć, ale tak naprawdę na Islandii aura zmienia się z godziny na godzinę i nawet ciężkie, nisko wiszące chmury nie muszą zwiastować tego, że będzie się zwiedzać we mgle i deszczu. Snæfellsnes to miejsce cudów Islandii w miniaturze. Nie objechaliśmy całego półwyspu, ale byliśmy w kilku ważnych turystycznie miejscach. Między innymi w Arnarstapi z piękną linią brzegową. Mnóstwo ptaków z siedzibami lęgowymi, trzeba uważać. Zapachy też trudne do zniesienia - ta biel na skałach nie oznacza wapienia.

To był też mój pierwszy kontakt z lodowcem - Snæfellsjökull.

Dotarliśmy do jednego lodowego jęzora, a ponieważ tkwiliśmy we mgle, wróciliśmy na główną trasę. Po drodze konie. Jest ich tutaj bardzo dużo. Mam wrażenie, że więcej niż owiec, choć przewodniki podają inne informacje. Swobodnie biegają po równinach, a niektóre lubią kontakt z ludźmi i dają się fotografować.

Adam wykazywał się ogromną cierpliwością, zatrzymując się w każdym miejscu, gdzie chciałem coś sfotografować. Odkryliśmy między innymi piękną szczelinę górską oraz domek elfów. To jest tak, że zwykle z jednej strony znajduje się równina lub ocean, a z drugiej bloki skalne układające się w rozmaite wzory - wszędzie mech, porosty, kolorystyka zapierająca dech w piersiach. Myślę, że Snæfellsnes to bardzo dobre miejsce na początek - oswaja z różnorodnością krajobrazu i oferuje miejsca, gdzie turystów jest stosunkowo niewielu. Taki kameralny kawałek wyspy.
Z moimi wspaniałymi gospodarzami


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz