Dziś przede wszystkim mogłem
się wyspać, zrobić u Patrycji pranie (islandzkie suszarki to obok pralek
niezbędnik domowy - trudno suszyć ciuchy na powietrzu, tak często wilgotnym),
nadgonić sprawy w necie i spokojnie przepakować rzeczy do kolejnej podróży. Po
południu wsiadłem do autobusu wiozącego mnie do Akureyri. To islandzkie
wyluzowanie czasem jednak irytuje - kierowca najpierw wziął mi bilet w odwrotną
stronę bez sprawdzania (dobrze, że się upomniałem, bo nie wiem, na czym bym
wracał), a potem radośnie ruszał z otwartym bagażnikiem. Wielki autokar, a w
środku - dwóch kierowców i poza mną tylko jeden pasażer. Islandczycy są
naprawdę wyluzowani, skoro chce im się wykonywać taki kurs. Przecież to jest
kompletnie nieopłacalne. Tym bardziej, że w Akureyri do powrotu szykowało
się... aż troje pasażerów. Sześciogodzinna jazda pozwoliła mi przyjrzeć się nie
tylko urozmaiconym krajobrazom, ale przede wszystkim szalenie zróżnicowanej
pogodzie. Właściwie co 20 minut aura się zmieniała. Po mgle i obfitym deszczu
nagle wychodziło słońce. Siedziałem obok kierowcy, więc miałem okazję zrobić
kilka panoramicznych fotek. Różnica w krajobrazie polega przede wszystkim na
tym, że im dalej na północ, tym więcej dużo wyższych niż na południu,
majestatycznych gór.
Jeden postój na stacji benzynowej, potem niespieszna
jazda. Nie wiedziałem, czy patrzeć prosto, w prawo czy na lewo. Dopadł mnie już
pewien przesyt. Tego piękna wokół jest jednak za dużo. W zbyt krótkim czasie
oglądam zbyt wiele. Sporo się przez to traci, jednak z drugiej strony - chcę z
Islandii wydobyć jak najwięcej. W Akureyri czekał już na mnie Zbyszek. Wulkan
energii, bardzo radosny człowiek - jeden z tych, których lubi się od samego
początku i czuje się w jego towarzystwie
doskonale i swojsko. Żebym szybko nie zasnął z wrażenia, Zbyszek pokazał mi
jeszcze po drodze wodospad Goðafoss wieczorową porą. Nocną właściwie. Chyba
zakłóciliśmy spokój śpiącym w vanie turystom. Nie mogę się doczekać, kiedy
zobaczę te wszystkie cuda północy w dziennym świetle, choć zdaję sobie sprawę,
że pogoda tym razem nie będzie na tyle uprzejma, by zobaczyć wszystko, co
zobaczyć można.Finał podróży. Ze Zbyszkiem na tle panoramy Akureyri. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz