Miałem takie dwa pochmurne
wewnętrznie dni, kiedy zacząłem myśleć o tym, że naprawdę za chwilę skończą się
te zimowe islandzkie wakacje, jeśli nie znajdę pracy i nowego lokum. W
przypadku tego drugiego mogę chyba jednak odetchnąć z ulgą. Mój przemiły gospodarz
po konsultacji z żoną postanowił, że wynajmie mi obecne mieszkanie na dłużej.
„Nie zostawię cię na ulicy” – usłyszelibyście w Polsce takie słowa od kogoś, od
kogo raptem kilkanaście dni wynajmujecie kąt do mieszkania? On wie, że tutaj naprawdę
trudno cokolwiek wynająć, a ja wiem, że to bardzo dobra miejscówka – wygodna
dla mnie (urządziłem ją najprzytulniej, jak tylko się dało) i komfortowa dla
palacza, bo jedynie otwieram drzwi i mogę iść na papierosa, nie smrodząc ani
wewnątrz, ani komukolwiek obok. Poza tym nie porzuca się mieszkania z tak
wygodnym łóżkiem i w takiej lokalizacji. Oczywiście nadal szukam czegoś nowego
i przede wszystkim większego, aby była też przestrzeń dla ewentualnych gości,
natomiast umówiliśmy się z gospodarzem tak, że podejmę decyzję do końca lutego.
Jeśli przez dwa tygodnie nie trafi mi się tu wolne samodzielne mieszkanie, będę
mógł zatrzymać dotychczasowe. Czyli wydarzy się coś, czego zupełnie się nie
spodziewałem, bo miałem przekonanie, że lokum w Ísafjörður mam tylko na dwa
miesiące.
Robienie prawa jazdy jest w
toku, więc z trzech największych wyzwań pozostała praca. Nie ukrywam, że
najbardziej mi zależy, by dostać ją w Gjafalandzie, ale chętnie podjąłbym się też
opieki nad islandzkimi seniorami, od których bardzo szybko uczyłbym się
tutejszego języka. Zrobiłem dobre wrażenie na pielęgniarce, która ze mną
rozmawiała. Wysłałem CV do osoby decyzyjnej w ośrodku. Pochwaliła dukanie po
islandzku i spodobały jej się umiejętności, które wynikają z tego, że dwie
dekady byłem nauczycielem. Poza tym cierpliwość. I chęć do słuchania. Pomyślcie
tylko, jaką kopalnią historii do kolejnych książek może być codzienna praca ze
starszymi ludźmi, którzy przeżyli w tym raju na ziemi całe swoje życie, a
zapewne nie każdy życiorys jest rajski. Ile mogą opowiedzieć, jeśli będą
chcieli. A być może niektórzy będą tego pragnęli, bo przez całe życie nikt ich
nie wysłuchał. Wiem, że to praca ciężka i odpowiedzialna, ale widziałbym się w
niej. Zwłaszcza że moje spojrzenie na starość przez ostatnie lata bardzo się
poszerzyło i jestem wyjątkowo czuły na pewne kwestie związane z tym, jak
godzimy się z przemijaniem albo jak rozpaczliwie usiłujemy się przekonać, że
ono nas nie dotyczy. Zatem te dwa miejsca byłyby dla mnie idealne, ale
oczywiście zaglądam w wiele innych, wszędzie jestem uprzejmie witany, widać te
pełne ciekawości spojrzenia. Niemniej z kurtuazyjnej uprzejmości na razie nie
wynika nic konkretnego. Spacerując dziś z kijkami nad fiordem, spotkałem
sympatycznego młodego Polaka (wreszcie miałem tu z kim zapalić!), który powiedział
mi, że z nożem na gardle mogę się zgłosić i pomoże mi wejść do przetwórni
rybnej. Naprawdę ryby zostawiam sobie na sam dramatyczny koniec, kiedy
rzeczywiście nic innego nie będę w stanie tutaj znaleźć. Natomiast gdyby ktoś z
Was miał możliwość zainteresowania tym blogiem jakieś polskie media, które
byłyby w stanie płacić za różnego rodzaju relacje stąd, byłbym jak najbardziej
zainteresowany taką współpracą. Wiadomo, że muszę zarabiać przede wszystkim w
koronach islandzkich, ale każda kwota z złotówkach również się przyda.
Co do prawa jazdy zaś, to zdecydowanie bardziej lubię ćwiczenia praktyczne niż pracowanie nad teorią online. Wreszcie mogłem pojeździć w ciągu dnia i bez śnieżycy czy wichury. Warunki po prostu doskonałe, choć oczywiście o widzeniu asfaltu czy linii na drodze o tej porze roku można pomarzyć. Tym niemniej jeździło się znakomicie i instruktor mnie chwalił. Mam jeszcze pewne problemy ze sprawnym zmienianiem biegów i odrobinę się gubię w terenie zabudowanym oraz na skrzyżowaniach. Ale to wszystko jest do wypracowania. Dużo więcej stresu dostarcza uczenie się online. Kopiuję sobie wszystkie strony każdej sesji (muszę zaliczyć takich sześć, a potem końcowy egzamin teoretyczny, i to jest dopiero koniec pierwszej z dwóch teoretycznych szkół jazdy), analizuję wszystko dokładnie, a i tak przy zadaniach końcowych popełniam błędy. Nie dlatego, że zaznaczam niewłaściwe odpowiedzi. Nie zaznaczając dodatkowych, które w danym pytaniu także powinny być zaznaczone, gdyż może nie są priorytetem, ale to coś jest ważne. Lekko zatem nie jest. Przede mną walka z trzecią sesją. To dość frustrujące.
Tymczasem wracam z wielkim utęsknieniem do mojego Kindla i wiem, że Kindle 11 zabrany tutaj był najlepszym wyborem spośród wszystkich czytników, jakie miałem w Polsce. W drodze do mnie są też już pierwsze papierowe książki. Łapię głębszy oddech i odsuwam od siebie tych kilka mrocznych myśli z ostatniego czasu. Będzie dobrze. Praca też się znajdzie. Zostanę tutaj tak, jak chciałem. Na koniec jeszcze chciałbym przypomnieć, że w Polsce wciąż czeka na kupca moje mieszkanie w Wieliczce. Link do oferty sprzedaży znajdziecie TUTAJ. W kraju pełnomocnictwo do wszystkich czynności związanych ze sprzedażą ma moja koleżanka. Gdyby to mieszkanie wreszcie się sprzedało, mógłbym tu sobie kupić samochód. Jeśli znacie kogoś zainteresowanego małą nieruchomością tuż obok Krakowa, przekażcie mu ten link, bardzo proszę.
---
Jeśli podoba Ci się ten blog albo Cię inspiruje, możesz wesprzeć mnie finansowo na emigracji, stawiając wirtualną kawkę TUTAJ
„Nie zostawię cię na ulicy” – usłyszelibyście w Polsce takie słowa od kogoś, od kogo raptem kilkanaście dni wynajmujecie kąt do mieszkania - nie znam człowieka, który zachowałby się inaczej.
OdpowiedzUsuńZnam wielu, o wielu słyszałam. Luty, marzec 2022.
UsuńGratulacje, ja znam wielu. Zwłaszcza gdy w grę chodzi zarabianie na wynajmowaniu turystom kontra zatrzymanie kogoś na stałe w potrzebie, kiedy wówczas będzie się zarabiać dużo mniej.
OdpowiedzUsuń,,Nie zostawię cię na ulicy” – usłyszelibyście w Polsce takie słowa od kogoś, od kogo raptem kilkanaście dni wynajmujecie kąt do mieszkania - tak, luty, marzec 2022.
OdpowiedzUsuńDzień dobry Panie Jarosławie. Mam za sobą doświadczenie emigracyjne, wiele lat temu. Obecnie w Polsce, z różnych powodów. Chciałam jednak Panu powiedzieć, że moje początki były bardzo trudne- podobne obawy o pracę, mieszkanie, zmaganie z językiem itp. Powoli jednak zaczęło się układać, pomoc tamtejszych ludzi ogromna, choć może na początku niezbyt dla mnie oczywista. Życzę Panu wszystkiego dobrego - oby wszystko ułożyło się tak, jak Pan sobie wymarzył, a w trudnych chwilach może warto pamiętać o słowach Barbary z " Nocy i dni" - życie jest wszędzie. Mnie one dziwnie dodawały otuchy....
OdpowiedzUsuń