wtorek, 28 lutego 2023

Co doceniam

 

Kończy się pierwszy miesiąc mojego pobytu w Ísafjörður. Zima pożegnała się z Fiordami Zachodnimi, ale jestem pewien, że tu wróci. Póki co próbuję podsumować, co mi się tutaj udało przez ten miesiąc. Kończę jazdy z instruktorem i niebawem będę mógł jeździć ze znajomym, by ćwiczyć umiejętności przed egzaminem praktycznym. Takie jazdy z opiekunem na Islandii mogą trwać nawet ponad rok. Zakładam, że zapiszę się na ostatni egzamin w okolicach moich urodzin, aby sprawić sobie miły prezent z okazji ukończenia czterdziestu pięciu lat. Tymczasem ukończyłem dwa teoretyczne kursy online, zdałem egzaminy i mogę przystępować do egzaminu z teorii prawa jazdy w tutejszym urzędzie miasta. Postanowiłem trochę z tym poczekać, zrobić więcej testów, pouczyć się, być bardziej pewnym. Co poza tym? Rosnąca świadomość tego, że jestem we właściwym miejscu. Że się nie pomyliłem z moim wyborem i moimi oczekiwaniami. Wszystko mi tutaj pasuje. Wszystko jest dobre. Mam w sobie więcej pozytywnej energii do działania, niż miałem przez całe życie w Polsce. Znalazła się praca. Co prawda w niepełnym wymiarze godzin, jednak jest szansa na zatrudnienie w drugim miejscu. Nie choruję. Nie przydarzyło się nic przykrego ani nieprzewidzianego. W miarę przyzwoicie operuję swoimi oszczędnościami. No i jutro zaczynam coś nowego, czyli idę do takiej pracy, której nigdy w życiu nie wykonywałem, lecz mam nadzieję, że moi pracodawcy będą ze mnie zadowoleni.

Z dużym zainteresowaniem przeczytałem ciekawą rozmowę z Eweliną Gąciarską. Jej droga zupełnie różni się od mojej. Po latach mieszkania na Islandii Ewelina wraca do Polski i próbuje podsumować, co stało za tą decyzją. Dla mnie powrót do ojczyzny byłby chyba największą życiową porażką. A Ewelina mówi o tym bardzo wyraźnie. Że można tu przyjechać, nie znaleźć pracy, stracić oszczędności i być zmuszonym, by wracać tam, skąd się przyjechało. Uświadamiam sobie po lekturze tego wywiadu, że to, co zrobiłem, było rzeczywiście bardzo ryzykowne. Nikt mi nie gwarantował, że mój islandzki gospodarz będzie chciał zatrzymać mnie na dłużej. Przez miesiąc nie znalazłem ani jednej oferty mieszkania w Ísafjörður, choć roznosiłem ogłoszenia o poszukiwaniu właściwie wszędzie, gdzie można je było włożyć do skrzynek. I nic. Zatem gdyby nie decyzja osoby, która mnie pierwotnie przyjęła tylko na dwa miesiące, byłoby dziś bardzo nieprzyjemnie. I niebezpiecznie. Tak samo z pracą. Udało się, nie ukrywam, jestem szczęśliwy i zrobię wszystko, by utrzymać nowe zatrudnienie. Ale też mogło nie wyjść. To naprawdę mała miejscowość. Rynek pracy tutaj nie jest z gumy. A zajęcia i mieszkania nie szukam tylko ja. Trochę więc przechodzą ciarki po plecach, kiedy myśli się o podjętym ryzyku. I o tym, czy na pewno podjęłoby się decyzję o takiej podróży w jedną stronę, gdyby miało się w świadomości to, co ja mam dzisiaj. Najwidoczniej jestem szczęściarzem i muszę docenić to, co zostało mi dane. Mogłem nie mieć nic. Mogło się zdarzyć to, o czym wspomina Ewelina – perspektywa powrotu do Polski, po którym chyba już bym się nie podniósł.


Tymczasem nieśmiało próbuję personalizować przestrzeń mojego mieszkania, skoro mogę je zatrzymać i będzie moje przez dłuższy czas. Czerwienią zakrywam przerażającą mnie biel, a jest ona bardzo popularna w islandzkich domach, w moim mieszkaniu również. Jest tu taki sklep z gratami, różne używane rzeczy, dominuje kicz i zbędne chyba każdemu przedmioty, ale na dwóch półkach jakby czekały na mnie: świecznik oraz talerze w ulubionym kolorze. Za wszystko zapłaciłem tylko 300 ISK, czyli nieco ponad 10 zł! Nie zamierzam tu obrastać w rzeczy, jednak bardzo przyjemnie było zdobyć w takiej cenie małe drobiazgi, dzięki którym poczuję się tu bardziej jak w domu. Z pewnością zajrzę jeszcze ponownie do tamtego sklepu. Bo kupowanie tutaj czegoś online to czasem spore problemy. Raz naliczono mi dwukrotnie opłatę pocztową (odzyskałem nadpłatę). Teraz dowiedziałem się o jakichś ukrytych kosztach dostawy ramki do mojej mapy Fiordów Zachodnich. Obawiam się, że najbezpieczniej będzie tu kupować w sklepach stacjonarnych. A kiedy wybiorę się wreszcie do Reykjaviku, z pewnością pozwolę sobie na wielkomiejski shopping. Tym bardziej że muszę się przekonać, czy tutejsza Ikea ma rzeczywiście tak słaby asortyment, jak to wynika z tego, co zobaczyłem na ich stronie.

Raz w tygodniu chodzę na kijki z Asią i odkrywam nowe miejsca. Cudownie jest poczuć tę niezwykłość, kiedy nie mija się drugiego człowieka, jedynie walczy z wiatrem i chłonie te wszystkie zapierające dech w piersiach widoki. Schodzący ze wzgórz śnieg ujawnia jeszcze inne oblicze okolicy. Zobaczyć tutaj trawę czy mech po raz pierwszy od blisko miesiąca – to z pewnością było przeżycie. Najbardziej niesamowite jest to, ile przestrzeni do ruchu, spacerów jest tu dla kogoś, kto chce unikać ludzi, a jednocześnie nie oddalać się za bardzo od miasta. Bo póki co mam niesprzedane mieszkanie w Wieliczce i bez względu na to, jak szybko uzyskam prawo jazdy, nie ma żadnych szans, że kupię sobie tu samochód, jeśli nie znajdzie się w Polsce chętny do kupna mojej kawalerki. Ale staram się o tym nie myśleć. Do pracy dotrę na piechotę. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo naprawdę bywają tu dni, w których trudno jest utrzymać pion. Póki co ćwiczę islandzkie liczebniki złożone (ceny do wypowiadania dla klientów) i nastawiam się pozytywnie na jutrzejszy wielki dzień, czyli rozpoczęcie tu pierwszej pracy zarobkowej.

---

Jeśli podoba Ci się ten blog lub Cię inspiruje, możesz mnie wesprzeć finansowo na emigracji, stawiając wirtualną kawkę TUTAJ


3 komentarze:

  1. Powodzenia jutro!!! niesamowicie podziwiam twoją odwagę i sprawczość, żeby dokonać takiej zmiany! Podejrzewam ze nie mialaś wiele wsparcia i zrozumienia. Chętni e przeczytałabym wiecej o tym procesie, jak to przebiegało, co Cię wzmacniało, jak się chroniłaś przez gonitwą czarnych myśli, lęku, strachów. Udanego dnia w nowej pracy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Myślę, że będę do tego wracał, porządkował wspomnienia, na pewno napiszę. Pozdrawiam. J.

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę powodzenia! Moja córka jest już na Islandii od 2015 roku. Pojechała na wakacjach do pracy i...została! Zostawiła studia magisterskie na UW i z mała przerwą w Polsce postanowiła TU wrócić. Przyroda Islandii ją urzekła, na razie nic jej nie pobije, jest praktycznie w ciągłym zachwycie. Również lubi zimne klimaty, chociaż dla zdrowia psychicznego raz w roku wyjeżdża na urlop w słoneczne kraje. Trzeba pilnować wysokiego poziomu wit. D3, bo inaczej o depresję nie trudno. Na szczęście w sklepach dostępne są suplementy i produkty bogate w tę witaminę i kwasy omega. Jestem szczęśliwa, że ona jest szczęśliwa, że przeszła szkołę życia. Początki były trudne, sama do wszystkiego doszła, bez pomocy rodziców. Szanuję jej wybór, jestem z niej dumna. A pod koniec maja wybieram się do niej po raz kolejny, by zachwycać się przyrodą i kwitnącym wszędzie łubinem :)

    OdpowiedzUsuń